- Szczegóły
- Odsłony: 10112
Świat idzie z postępem, czasy się zmieniają, gospodarze jezior i rzek doszli wreszcie do słusznego wniosku, że najpoważniejszymi ich sponsorami są... wędkarze. O ile zimowe połowy na zamarzniętych jeziorach oraz wolnych od lodu nie są żadną nowością dla Polskiego Związku Wędkarskiego, o tyle dla rybaków, i owszem.
Przed laty, sezon wędkarski na wodach, na których gospodarowały Państwowe Gospodarstwa Rybackie, trwał od 1 kwietnia do 30 listopada. Zimą można było łowić, ale tylko spod lodu. W tym roku szczecinecka Spółka Rybacka udostępniła wędkarzom cześć swoich jezior, na których mogą poławiać ryby w przerębli, a w czasie, gdy na jeziorach nie występuje pokrywa lodowa (tak jak obecnie), również z brzegu. Sezon na zimowe łowy potrwa do końca marca 2014 roku i wiąże się z wniesieniem stosownej opłaty.
Wędkarze zostali też ograniczeni pewnymi ustaleniami. Na wodach rybaków wolno łowić od wschodu do zachodu słońca zgodnie z kalendarzem. Gdy występuje pokrywa lodowa, wolno wędkarzowi do połowów używać tylko jednej wędki. Z kolei, gdy lodu nie ma, ryby może łowić za pomocą dwóch wędek z brzegu. Połowy z łodzi są zabronione, a wykupione zezwolenie na wędkowanie na jedno jezioro nie upoważnia do wędkowania na innym jeziorze.
Wymiary ochronne ryb są podobne do tych obowiązujących w PZW, oprócz lina (PZW – 30 cm, rybacy – 25 cm). Spółka określiła też okres ochronny ryb. Np. szczupaka nie możemy poławiać w okresie od 1 marca do 30 kwietnia, a sandacza od 1 marca do 31 maja.
Rybacy uwolnili również wędkarzy od biurokracji. Na wodach administrowanych przez szczecinecką Spółkę nie obowiązuje prowadzenie rejestru połowów!
Na których jeziorach możemy łowić ryby zimą? Otóż do dyspozycji wędkarzy są min. jeziora: Białe, Dołgie, Jamen, Jeziorki, Kniewo, Kopiel, Kociołek, Polne, Przełęg, Śniadowo, Trzebiechowo, Wielatowo i rzeka Gwda, tzw. obwód nr 2. Koszt połowów (cały okres sezonu zimowego) to 35 zł za jedno jezioro lub 50 zł za trzy jeziora według uznania wędkarza. Możemy też opłacić połowy za jeden dzień. Taka przyjemność kosztuje 8 zł. Pozwolenie na połowy (po okazaniu Karty Wędkarskiej) wykupimy w siedzibie Spółki przy ul. Koszalińskiej 89 lub w Brygadzie Rybackiej w Gwdzie Wielkiej.
źródło: temat szczecinecki
- Szczegóły
- Odsłony: 7803
Nowa publikacja Stanisława Kałuckiego to pokłosie zawodu, który uprawiał przez lata. Przez jedenaście lat był komendantem wojewódzkim Państwowej Straży Rybackiej w woj. ostrołęckim, później przez dziewięć lat pełnił funkcję komendanta Posterunku Terenowego w Ostrołęce Państwowej Straży Rybackiej w Warszawie.
Liczne akcje, na które jeździł, i wiążące się z nimi wspomnienia zaowocowały dwudziestoma dwoma opowiadaniami, które mówią o kłusownictwie na wodach śródlądowych, na Narwi i Bugu. I o tym, jak je zwalczano.
W opowiadaniach – pisze Stanisław Kałucki w „Od autora" – starałem się przedstawić akcje przeciwkłusownicze, patrole prowadzone przez Państwową i Społeczną Straż Rybacką w terenie w sposób dynamiczny i ciekawy (...) Na końcu tej książki, w postscriptum, podałem całoroczne wyniki osiągnięte w niektórych latach. Jest to pierwsza książka w Polsce podejmująca temat kłusownictwa słodkowodnego.
Jest to więc swojego rodzaju pamiętnik tego – pisze w swojej recenzji Dorota Czyż – co działo się w życiu zawodowym autora. Ze względu na charakter w teksach są zrelacjonowane prawdziwe zdarzenia, choć pojawia się nieco fikcji literackiej. Dzięki temu opowiadania są bardzo interesujące.
A tak o książce pisze Karol Samsel: Doprawdy, dziwna to książka. Ma w sobie coś z pamiętnika, a także coś z rejestru We wstępie z łatwością odnajdujemy informacje o okolicznościach, w których kłusownicy i strażnicy powstawali.
Książka ukazała się nakładem Towarzystwa Przyjaciół Ostrołęki.
źródł: to.com.pl
- Szczegóły
- Odsłony: 6950
Wędrówki tarłowe troci (Salmo trutta m. trutta) w systemie rzeki Słupi
są ograniczone przez liczne przegrody.
Jedną z nich jest jaz elektrowni w Skarszewie Dolnym, w dolnym biegu największego dopływu Słupi – Skotawie. W ostatnich kilku latach trzy położone powyżej Skarszewa przegrody - w Dębnicy Kaszubskiej, Starniczkach i Jamrzynie zostały wyposażone w przepławki dla ryb.
W wypadku udrożnienia (planowanego) także i tej ostatniej przegrody udostępniło by to ok. 30 km rzeki z licznymi potencjalnymi tarliskami troci.
W październiku i listopadzie 2013 roku pod wypływem wody z turbin elektrowni w Skarszewie Dolnym złowiono 37 troci o długościach od 45 do 76 cm (28 samic i 9 samców, 4 z zarybień smoltami i 33 z tarła naturalnego lub z zarybień wylęgiem). Ryby te zaopatrzono w nadajniki radiowe
i wypuszczono na górną wodę. Celem badania było stwierdzenie czy i gdzie powędrują trocie po pokonaniu pierwszej bariery, czy wykorzystają nowo wybudowane przepławki, czy znajdą odpowiednie tarliska
i w końcu, czy odbędą tarło.
Badania prowadzono metodą telemetrii aktywnej, czyli poszukując ryby z antenami kierunkowymi. W okresie do połowy grudnia zarejestrowano ponad 200 lokalizacji ryb. Dwóch ryb nie namierzono ani razu, 10 ryb nie powędrowało dalej niż 2 km, 24 ryby pokonały przepławką piętrzenie w Dębnicy Kaszubskiej, 9 ryb dopłynęło do piętrzenia w Starniczkach i 6 z nich popłynęło dalej przepławką. Najdalej wędrującą rybę zlokalizowano kilkaset metrów poniżej spiętrzenia w Jamrzynie.
W miejscach dłuższego przebywania troci obserwowano gniazda tarłowe, których wielkość może świadczyć o wykopaniu ich przez samice troci. Miejsca te znajdowały się zarówno na odcinku między przegrodami w Dębnicy i Starniczkach, jak i powyżej Starniczek. Niektóre jednak ryby po pokonaniu obu przepławek niemal natychmiast wróciły w rejon wypuszczenia.
Badania wykazały, że trocie znalazłszy się powyżej przegrody w Skarszewie Dolnym w większości podejmują dalszą wędrówkę w poszukiwaniu dogodnych tarlisk, bez widocznych problemów pokonują przepławkami dwie kolejne przegrody, znajdują tarliska na różnych odcinkach rzeki i odbywają tarło. Ustalenia te są mocnym argumentem za koniecznością udrożnienia przegrody w Skarszewie Dolnym oraz dowodzą, że przedsięwzięcie to może znacząco poprawić sytuację troci w systemie Słupi.
Badania przeprowadzone były przez Zakład Ryb Wędrownych IRŚ przy współudziale Parku Krajobrazowego „Dolina Słupi” i współfinansowaniu przez Wojewódzki Fundusz Ochrony Środowiska i Gospodarki Wodnej w Gdańsku.
źródło: Instytut Rybactwa Śródlądowego im. Stanisława Sakowicza w Olsztynie
- Szczegóły
- Odsłony: 7271
22 numer "Sztuki Łowienia" został już rozesłany do prenumeratorów, jest też dostępny
w wybranych punktach sprzedaży. Tematem przewodnim jest sucha mucha. A oto szczegóły:
Spis treści
- Sucha mucha – to mnie kręci! (red.)
- Łososiowe big game (Łukasz Materek)
- Rzuty na sucho (Piotr Talma)
- Emerger – sucha na granicy (Hubert Janeczek)
- Szkolenie Stowarzyszenia „Ab Ovo” (Mirosław Pieślak)
- Switch Polska (Robert Karlewski)
- Pod okiem przewodnika (Igor Glinda)
- Głowacica dla Dunajca (Piotr Zieleniak)
- Dobry przypon (Robert Tobiasz)
- XX Międzynarodowy Puchar Głowatki (Mirosław Pieślak)
- Step-by-step: Micro Chenille CDC Dun (Michał Laudański)
- Starszy pan (Jacek Pawłowski)
- Czech Nymph DVD (Paweł Fiedorczuk)
- Patagonia (Rafał Słowikowski)
- Vision FlyFishing Festival 2013 (Mirosław Pieślak)
- Młody Janosik 2013 (Mirosław Wnuk)
- Tatrzańskie mistrzostwa (Igor Glinda)
- XX Puchar Ziem Północnych (Igor Glinda)
- Streamerem w irokeza (Bartosz Kopacz)
- Sztuka i fotografia (z Amber Payliss rozmawia Arkadiusz Kubale)
- Wspomnienie z OS Dunajec (Wojciech Kudłacz)
- 130 ton (Karol Choina)
- „O rybach dorzeczy…” (Mirosław Pieślak)
- F-Fly – suchy mini-maks (Arkadiusz Kubale)
- Deep Water Challenge 2013 (Mirosław Pieślak)
- Szczegóły
- Odsłony: 14739
Od początku sezonu ochronnego ryb łososiowatych zatrzymali 13 kłusowników. Ostatni wędrował przez rzekę z akumulatorem na plecach. Zabijał wszystko na swej drodze.
Członkowie Odmłodzonej Sekcji Antykłusowniczej (OSA) działają od trzech lat. Są grupą Straży Rybackiej powiatu koszalińskiego, wyspecjalizowaną w walce
z rzecznym kłusownictwem. – W pierwszych dwóch latach działalności udało nam się zatrzymać trzydziestu czterech kłusowników. Od 1 października tego roku kolejnych trzynastu – mówi Andrzej Zawłocki, szef OSY.
Strażnicy działają w dorzeczu Parsęty i Wieprzy. – Co roku, tylko w samym dorzeczu Parsęty, ofiarą kłusowników pada kilka ton ryb szlachetnych – mówi prezes OSY. Łososie, trocie, wiedzione głosem natury, pokonują dziesiątki kilometrów, aby dotrzeć do celu swojej wędrówki: do tarlisk rozmieszczonych na całej długości rzek i ich dopływów. Na ich drodze stają przestępcy, którzy liczą na szybki zysk. Skłusowane ryby sprzedają nawet za 7 zł za kilogram!
Strażnicy poświęcają swój wolny czas i organizują społeczne patrole. W tym tygodniu, co zdarza się niezwykle rzadko, zatrzymali na gorącym uczynku dwóch mężczyzn, którzy kłusowali używając prądu. Było to na jednym z dopływów Parsęty – Pokrzywnicy w Lepinie. – Najpierw zauważyliśmy tzw. czujkę. Mężczyzna robił rozpoznanie, czy nad rzeką nie ma służb mundurowych. Po kilku minutach wodą nadszedł jego kolega. Miał gumowe wodery, plecak z akumulatorem, przetwornicę, podbierak. Używał sprzętu, a na powierzchnię wypływały martwe ryby – opisuje Andrzej Zawłocki.
Człowieka może zabić prąd o natężeniu 0,2 ampera.
– Urządzenie, którym posługiwali się kłusownicy, miało moc 40 amperów. Wybijali w wodzie wszystko, co żyło – ryby, ssaki. Po czymś takim rzeka jest wyjałowiona w stu procentach, a straty te trudno wycenić – tłumaczy strażnik. Członkowie OSY zadziałali błyskawicznie. Zatrzymali obu mężczyzn, a na miejsce wezwali funkcjonariuszy Straży Granicznej.
– Sprawcy, Zygmunt G. z Domacyna i Józef B. z Rokosowa byli już karani za kłusownictwo. Wcześniej za pomocą prądu uśmiercili 42 kilogramy ryb. Tym razem mieli już w worku 16 kilogramów, w tym 6 samic pełnych ikry – mówi Zawłocki. Inspektor ds. ochrony wód Polskiego Związku Wędkarskiego Mirosław Kachnicz wycenił straty na 800 zł, ale przed sądem, jako oskarżyciel posiłkowy, domagać się jeszcze będzie 15-krotnej nawiązki na rzecz PZW. – To tylko ułamek strat, jakie powodują kłusownicy. Trudno jest bowiem wycenić wartość ryb z ikry samic, które to mogłyby zasilić nasze rzeki – mówi Andrzej Zawłocki.
– Sądy powinny kłusowników traktować zdecydowanie surowiej – mówi Mirosław Kachnicz. Przypomnijmy – maksymalny wymiar kary za to przestępstwo to dwa lata za kratami.
– Wprawdzie coraz częściej orzekane są kary bezwzględnego więzienia, ostatnio jeden z kłusowników usłyszał 8 miesięcy, to zazwyczaj za kraty trafiają recydywiści. Najpierw to kary ograniczenia wolności, grzywna, odpracowanie, potem kara w zawieszeniu i wreszcie odwieszenie – tłumaczy inspektor.
Żeby kłusownicy odpowiedzieli za popełnione przestępstwo, członkowie OSY patrolują rzeki. Kolejne akcje z ostatnich dni: strażnicy zatrzymali mężczyznę kłusującego za pomocą ościenia nad jednym z dopływów w dorzeczu Parsęty. 59-letni mieszkaniec gminy Białogard przybył nad rzekę także z wędką. Władysław K. przyznał się do popełnienia przestępstwa, choć do ostatniej chwili próbował wyjść z opresji, podając fałszywe dane osobowe. Mężczyzna był już 8 lat temu karany za kłusownictwo.
Jaki jest profil kłusownika? Czy to ubogi człowiek, który kłusuje, by mieć coś do jedzenia?
– Nie, to mit – odpowiada szef OSY. – Dowodzą tego kolejne przypadki zatrzymań. Pszczelarz, rolnik, pracownik dużej firmy, zarobki rzędu 2,5 tys. złotych. Żony jednego zapytaliśmy, dlaczego mąż kłusuje. Odpowiedziała, że sama nie wie. Kłusują młodzi, najczęściej "z dziada pradziada". Tak się w domu robiło – i tyle. Wreszcie kłusują i ci, którzy dorabiają – głównie na alkohol. Oni sprzedają ryby za grosze lub wymieniają na flaszki.
Andrzej Zawłocki przestrzega przed nabywaniem ryb z nieznanego źródła. Nie tylko dlatego, że popyt napędza przestępczą działalność. Mięso ryb nie zawsze jest bezpieczne dla człowieka.
To skłusowane prądem nie jest smaczne. Mięśnie zwierzęcia napinają się, kręgosłup pęka w kilku miejscach i to, co znajduje się w rdzeniu, wsiąka w mięso. Groźniejsze są schorzenia ryb. W naszych rzekach pływają łososie zarażone pleśniawką, która często wikłana jest dodatkowo z rozwojem chorobotwórczych bakterii, które wywołują groźną wrzodzienicę i zakaźną martwicę skóry. Zdaniem Inspektora Weterynarii jedzenie ryb zarażonych wrzodzienicą jest groźne dla naszego zdrowia.
źródło: Serwis Głosu Koszalińskiego