- Szczegóły
- Odsłony: 6245
Wiosna coraz bliżej, pora zrobić porządki na łowiskach. Szczecineccy wędkarze postanowili, że tegoroczną akcję sprzątania brzegów związkowych akwenów rozpoczną od jeziora Lipnica leżącym przy drodze krajowej nr 20.
- Zapraszamy wszystkich członków koła. Mam nadzieję, że będzie nas wielu, bo pracy nad Lipnicą mamy, co niemiara – mówi „Tematowi" Andrzej Pilzek, prezes Koła Wędkarskiego PZW „Jesiotr". – Ze swojej strony zabezpieczymy narzędzia służące do podejmowania śmieci, również worki foliowe. Mile widziane są również osoby niebędące członkami naszego koła wędkarskiego. Liczymy też na udział w akcji młodzieży i ekologów. Lipnica to nie tylko znakomite łowisko karpiowe, ale przede wszystkim jezioro, nad którym latem chętnie wypoczywamy.
Wędkarze ogłosili zbiórkę dla swoich członków – w sobotę 15 marca o godz. 9 przy siedzibie koła
na ul. 9 Maja. Dojazd na łowisko nastąpi we własnym zakresie. Po akcji sprzątania będzie wędkarskie ognisko i pieczenie kiełbasek.
temat.net
- Szczegóły
- Odsłony: 9342
Okręg Mazowiecki PZW po każdym zakończonym sezonie wędkarskim oddaje do analizy prawidłowo wypełnione rejestry połowów z danymi o odłowach wędkarskich uzyskane od wędkarzy.
W metodyce badań przyjęto, że dla wiarygodnego opracowania wyników odłowów niezbędne jest dysponowanie zbiorem danych reprezentujących, co najmniej 3% całej populacji wędkarzy, członków Okręgu Mazowieckiego.
Rok 2010:
Łowiska:
Gatunki:
Rok 2011:
Łowiska:
- Szczegóły
- Odsłony: 16561
Przy mizernym zainteresowaniu wędkarzy działacze Polskiego Związku Wędkarskiego dyskutowali w Szczecinku z prezesem największej organizacji w kraju. Głównie o sprawach finansowych.
Przyjazd prezesa PZW Dionizego Ziemieckiego do Szczecinka reklamowano jako wizytę "pierwszego wędkarza kraju”, szefa organizacji liczącej ponad 630 tysięcy członków. Poza częścią oficjalną (patrz ramka) frekwencja na spotkaniu z bracią wędkarską była jednak żenująca. Na wielkiej sali w zamku siedziało może ze 20 osób, co na liczące ponad tysiąc członków szczecineckie koło PZW Jesiotr było powodem do wstydu. Jak się nieoficjalnie dowiedzieliśmy, większość zarządu koła poczuła się dotknięta, że wizyta prezesa zorganizowana była niejako obok nich, bez ich wiedzy, a o wszystkim dowiadywali się z mediów. – Mam świadomość, że aktywnych działaczy jest niewielu, większość to opłacacze znaczków i składek – mówił Dionizy Ziemiecki.
I właśnie pieniądze zdominowały rozmowy z szefem PZW, bo delegacja wędkarzy, choć nieliczna, miała masę problemów do zgłoszenia. Jeden z pytających chciał wiedzieć, czy uda się wrócić do zwyczaju, że po opłaceniu składki w swoim okręgu, będzie można wędkować w całym kraju na wodach PZW. Dionizy Ziemiecki nie robił specjalnych nadziei – raz, że z kalkulacji wynika, iż taka składka wynosiłaby ponad 400 zł rocznie, a zainteresowanie nią byłoby niewielkie, dwa, że od kilku lat okręgi Związku mają osobowość prawną i same decydują o wielu sprawach.
– Jedyne co mogę obiecać, że będziemy działać na rzecz porozumień między okręgami i ułatwień tak, aby składkę opłacić jeszcze przed wyjazdem na połowy – prezes mówił, że wtedy może uda się uzyskać zmniejszenie opłat. Inna sprawa, że okręgi nie podają pełnych kosztów wędkowania – dochodzą do nich jeszcze opłaty za łowienie z łódki, za spinning, czy za konkretne jezioro. Stąd władze PZW będą chciałby, aby w okręgach podawać pełne koszty, jakie musi ponieść wędkarz.
Członkowie PZW narzekali także na podział składki (10 proc. trafia do zarządu głównego, do okręgu 50, a do koła tylko 40 proc.). Skarżyli się także, iż koszaliński okręg Związku pozbawił ulg osoby bezrobotne, a tych w największym kole w regionie w Szczecinku jest około 200. – To tylko zachęci ludzi do kłusownictwa – mówi jeden z uczestników.
Prezes tłumaczył, że ulgi za odznaki związkowe, czy dla emerytów są w statucie i nikt ich nie rusza. – Ale trudno, aby PZW brał na barki konsekwencje złego funkcjonowania państwa, bo wkrótce okaże się, że zniżki chcą ci co mają 5 dzieci, samotne matki lub ciocia im z zagranicy pieniędzy nie przesyła – mówił Dionizy Ziemiecki i przypomniał, że koło może zdecydować, aby za osoby w trudnej sytuacji materialnej zapłacić składki ze swoich środków. Sęk koło ma niewielkie fundusze, a obowiązków sporo. Stąd głosy szczecineckich wędkarzy, aby w tej materii wspomógł ich okręg.
– Bo może się okazać, że nie będziemy mieli żadnych pieniędzy, gdy ludzie przepiszą się np. do okręgu w Pile – mówili. – Wędkarstwo staje się hobby dla bogatych. Prezes PZW zgodził się: - Kwadratura koła, w okręgu jest jak w ZUS, coraz mniej ludzi płaci składki, więc próbuje się je podnieść i w efekcie jeszcze mniej ludzi płaci – mówił i dodawał, że nikt na siłę nie będzie utrzymywał przy życiu okręgów, które nie mają pieniędzy, aby wywiązywać się ze swoich obowiązków – płacenia za dzierżawione jeziora, zarybienia, organizację zawodów, czy pracę z młodzieżą.
źródło: Serwis Głosu Koszalińskiego
- Szczegóły
- Odsłony: 7830
Kara nawet 10 lat pozbawienia wolności może grozić 51- latkowi, który uderzył kontrolującego go strażnika rybackiego metalowym wiertłem do lodu.
Mężczyzna zaatakował funkcjonariusza, gdy ten zażądał od niego dokumentów uprawniających do połowu ryb. Oprócz uderzenia wiertłem poszkodowany miał zostać również kilkukrotnie kopnięty przez wędkarza.
Policjanci zostali powiadomieni, że funkcjonariusze straży rybackiej nad jednym z jezior na terenie gminy Łukta podeszli do wędkarza, by sprawdzić, czy ten łowi ryby legalnie. Z relacji strażników wynika, że 51-latek nagle zaatakował jednego z nich, kopiąc go i uderzając dużym wiertłem do lodu.
- Napastnik, który po tym zdarzeniu trafił do policyjnego aresztu, podczas przesłuchania tłumaczył, że nie uderzył poszkodowanego specjalnie, tylko uciekając, przypadkowo mógł „zahaczyć" go przyrządem - informuje podinsp. Bożena Bujakiewicz z ostródzkiej policji. - Nie przyznał się również do tego, aby kopał kontrolującego go funkcjonariusza. Powiedział jedynie, że zdawał sobie sprawę, że za połów ryb bez wymaganych dokumentów, grozi mu grzywna, w związku z tym postanowił uciec.
Prokurator zadecydował wczoraj, że podejrzany do czasu rozstrzygnięcia sprawy będzie musiał regularnie stawiać się na komendzie policji w ramach policyjnego dozoru. 51-latkowi za czynną napaść na funkcjonariusza może grozić kara nawet 10 lat pozbawienia wolności.
Źródło: Gazeta Olsztyńska
- Szczegóły
- Odsłony: 6864
Łososie mają wrodzoną "mapę magnetyczną" do nawigacji - informuje pismo "Durant Biology".
Jak twierdzą amerykańscy naukowcy, pacyficzne łososie przychodzą na świat z ,,mapą magnetyczną," dzięki której potrafią odbywać wędrówki na odległość tysięcy kilometrów. Są w stanie wyczuwać zmiany intensywności i odchyleń ziemskiego pola magnetycznego, ustalając dzięki nim swoje położenie na oceanie.
Wędrówka łososi pacyficznych należy do największych tego rodzaju migracji w przyrodzie. Wykluwają się z ikry w słodkiej wodzie - rzekach i strumieniach, po czym płyną setki, a nawet tysiące kilometrów do oceanu. W oceanie dorastają i żyją wiele lat, by na tarło powrócić w rodzinne strony - i umrzeć.
Wcześniejsze badania doktora Nathana Putmana z Oregon State University sugerowały, że łososie, a konkretnie gatunek zwany łososiem czerwonym lub nerką (Oncorhynchus nerka, po angielsku Sockeye) pamiętają drogę do macierzystej rzeki z młodości, z podróży do oceanu. Jednak nowe eksperymenty tego samego zespołu wskazują, że ryby mogą mieć wrodzoną wiedzę na temat ziemskiego pola magnetycznego. Badania dotyczyły tym razem łososia królewskiego, inaczej czawyczy (Oncorhynchus tshawytscha, po angielsku Chinook). Naukowcy wykorzystali do eksperymentu świeżo wyklute łososie, które jeszcze nie odbyły migracji do oceanu.
Ponieważ intensywność i kierunek ziemskiego pola magnetycznego zmieniają się w zależności od miejsca na Ziemi, ryby zostały wystawione na wszelkie odmiany pola magnetycznego, jakie mogłyby napotkać w drodze do oceanu. Zaobserwowano, że umieszczone w wiadrach ryby zmieniały kierunek ruchu zależnie od zmian pola magnetycznego wokół nich.
Na przykład gdy pole magnetyczne "udawało" najbardziej wysunięty na północ punkt wędrówki łososi, ryby kierowały się na południe. Po zmianie parametrów pola na odpowiadające najdalej wysuniętemu na południe punktowi wędrówki, łososie zawracały i kierowały się na północ. Ponieważ badane ryby nigdy nie miały okazji do migracji, naukowcy uważają, ze rodzą się one z gotową ,,mapą".
Autorzy badań uważają, że także inne zwierzęta morskie, takie jak żółwie, rekiny i wieloryby mogą stosować podobne sposoby nawigacji. (PAP)
- Szczegóły
- Odsłony: 7589
Generalny Dyrektor Ochrony Środowiska (GDOŚ) stwierdził w części nieważność decyzji o środowiskowych uwarunkowaniach budowy Elektrowni Północ. GDOŚ przyznał rację pozarządowym organizacjom ekologicznym i przyrodniczym, które dowodziły, że inwestycja zagrażałaby rybom występującym w dolnym biegu Wisły.
W sierpniu 2013 roku organizacje ekologiczne i przyrodnicze: ClientEarth Poland, EkoKociewie, Stowarzyszenie Pracownia na rzecz Wszystkich Istot, Greenpeace Polska oraz Fundacja WWF Polska złożyły skargę na decyzję Regionalnego Dyrektora Ochrony Środowiska, w której wskazywały na liczne uchybienia w procesie wydawania decyzji środowiskowej dla planowanej Elektrowni Północ o mocy 2 000 MW w miejscowości Rajkowy koło Pelplina. Ekolodzy i przyrodnicy dowodzili m.in., że decyzja RDOŚ jest niezgodna z rozporządzeniem ministra środowiska z 4 października 2002 roku, które precyzuje, że zrzut ścieków nie może podnieść temperatury wody o więcej niż 1,5 stopnia. Celsjusza i powyżej 21,5 stopnia. Tymczasem, na wniosek inwestora, RDOŚ pozwolił na podwyższenie temperatury wody w miejscu zrzutu o 2 stopnie C i przesunięcie granicy aż do 26,5 stopni C.
Generalny Dyrektor Ochrony Środowiska (GDOŚ) stwierdził w części nieważność decyzji o środowiskowych uwarunkowaniach budowy Elektrowni Północ. GDOŚ przyznał rację pozarządowym organizacjom ekologicznym i przyrodniczym, które dowodziły, że inwestycja zagrażałaby rybom występującym w dolnym biegu Wisły.
W sierpniu 2013 roku organizacje ekologiczne i przyrodnicze: ClientEarth Poland, EkoKociewie, Stowarzyszenie Pracownia na rzecz Wszystkich Istot, Greenpeace Polska oraz Fundacja WWF Polska złożyły skargę na decyzję Regionalnego Dyrektora Ochrony Środowiska, w której wskazywały na liczne uchybienia w procesie wydawania decyzji środowiskowej dla planowanej Elektrowni Północ o mocy 2 000 MW w miejscowości Rajkowy koło Pelplina. Ekolodzy i przyrodnicy dowodzili m.in., że decyzja RDOŚ jest niezgodna z rozporządzeniem ministra środowiska z 4 października 2002 roku, które precyzuje, że zrzut ścieków nie może podnieść temperatury wody o więcej niż 1,5 stopnia. Celsjusza i powyżej 21,5 stopnia. Tymczasem, na wniosek inwestora, RDOŚ pozwolił na podwyższenie temperatury wody w miejscu zrzutu o 2 stopnie C i przesunięcie granicy aż do 26,5 stopni C.
- Wprowadzenie w życie zapisów decyzji RDOŚ bezpowrotnie zniszczyłoby cenną przyrodę dolnej Wisły, w szczególności miałoby to szkodliwy wpływ na populację ryb wędrownych: łosoś atlantycki, troć wędrowna, jesiotr ostronosy i minóg rzeczny - mówi Radosław Ślusarczyk z Pracowni na rzecz Wszystkich Istot.
W uzasadnieniu decyzji Generalny Dyrektor Ochrony Środowiska wskazał, że pozwolenie na zrzut ścieków zmieniających temperaturę wody powyżej 1,5 stopnia w przypadku wód dla ryb łososiowatych zostało wydane bez podstawy prawnej. Oznacza to, że inwestorowi nie wolno będzie podnieść temperatury wód o więcej niż dopuszcza rozporządzenie Ministra Środowiska z dnia 4 października 2002 roku w sprawie wymagań, jakim powinny odpowiadać wody śródlądowe będące środowiskiem życia ryb łososiowatych w warunkach naturalnych. - Ta decyzja pokazuje, że interwencja organizacji ekologicznych jest często niezbędna - mówi dr Marcin Stoczkiewicz, prawnik fundacji ClientEarth Polska. Bez naszego wniosku organ administracji nie usunąłby rażącego naruszenia prawa i zagrożenia dla przyrody. - Cieszy nas decyzja GDOŚ w sprawie Elektrowni Północ - dodaje Mariusz Zega z WWF Polska. - W ten sposób uda się wyeliminować potencjalne zagrożenie dla ryb wędrownych migrujących Wisłą.
Zasilana węglem kamiennym Elektrownia Północ jest największą planowaną tego typu inwestycją w Europie. Ma zostać wybudowana w centrum wartościowych terenów rolniczych, a roczna emisja CO2 będzie wynosić 10 milionów ton. Inwestorem jest spółka Kulczyk Investments. Inwestycja już od etapu planowania obarczona jest poważnymi błędami - 15 września 2011 roku na wniosek ClientEarth minister środowiska uchylił pozwolenie zintegrowane dla inwestycji, a 14 lutego 2012 roku na wniosek organizacji ClientEarth i Eko-Kociewie Wojewódzki Sąd Administracyjny w Gdańsku uchylił pozwolenie na budowę. Wyrokiem z dnia 15 marca 2013 roku Główny Inspektor Nadzoru Budowlanego uchylił pozwolenie na budowę magistrali wodno-ściekowej dla Elektrowni Północ.
źródło:WWF